Przed karami umownymi można się skutecznie bronić
Taki wniosek płynie z nieprawomocnego wyroku wydanego 2 lutego 2017 r. przez Sąd Okręgowy w Poznaniu w sprawie dotyczącej jednej z największych inwestycji infrastrukturalnych w Polsce, oddanej do użytku w grudniu 2016 r.
Od strony faktycznej sprawa zwieńczona wspomnianym wyrokiem nie różniła się istotnie od typowych sporów występujących podczas realizacji dużych inwestycji budowlanych. Wykonawca zarzucał zatrudnionemu przez siebie projektantowi opóźnienia w projektowaniu, twierdząc, że są one tak duże, że grożą powodzeniu projektu. Ostatecznie w grudniu 2013 r. wykonawca złożył oświadczenie o odstąpieniu od umowy z przyczyn, za które odpowiadać miał wyłącznie projektant, i naliczył rozmaite kary umowne: z tytułu odstąpienia od umowy (12,8 mln zł), z tytułu opóźnionego przedkładania projektów w stosunku do harmonogramu (22,02 mln zł) oraz z racji opóźnionego składania raportów miesięcznych z postępu prac (16,38 mln zł). Następnie kary te potrącił z wynagrodzenia projektanta, czyli faktycznie go nie zapłacił. Skorzystał także z gwarancji bankowej, otrzymując od banku dodatkowo kwotę 5,26 mln zł.
Projektant pozywa o wynagrodzenie
Projektant nie zgodził się z nałożeniem na niego kar umownych i wniósł do sądu pozew o zapłatę zaległego wynagrodzenia (14,28 mln zł) oraz o zwrot pobranej kwoty gwarancji bankowej (5,26 mln zł). Ponieważ wynagrodzenie na rzecz projektanta było bezspornie należne, czego wykonawca nie kwestionował, spór sprowadzał się wyłącznie do ustalenia, czy wykonawcy należne są kary umowne i w jakiej wysokości.
Dwie kary nienależne w całości
Sąd okręgowy uznał, że dwa spośród trzech rodzajów nałożonych kar umownych są nienależne w całości. Kary należne za opóźnienia w projektowaniu (22,02 mln zł) zostały naliczone nie w oparciu o harmonogram będący załącznikiem do umowy, ale na podstawie harmonogramu podlegającego uzgodnieniu już podczas bieżącej współpracy stron. Sąd uznał, że harmonogramu tego nie uzgodniono, w związku z czym niezasadne było naliczanie w oparciu o ten harmonogram kar umownych.
Z kolei kara z tytułu odstąpienia od umowy zdaniem sądu nie należała się, ponieważ wykonawca nie odstąpił skutecznie od umowy, a to było warunkiem żądania zapłaty tej kary.
Trzecia kara zmiarkowana
Sąd okręgowy przyjął natomiast zasadność jednej z naliczonych projektantowi kar. Została ona obliczona przez wykonawcę na kwotę 16,38 mln zł (10 tys. zł za jeden dzień opóźnienia w złożeniu raportu miesięcznego z postępu prac). Sąd przyjął, że istotnie dochodziło do opóźnień w przedkładaniu tych raportów, jednak kara w tak wielkiej wysokości byłaby rażąco wygórowana i dlatego zmiarkował ją do kwoty 200 tys. zł, uzasadniając to tym, że wykonawca nie poniósł żadnej szkody z powodu nieotrzymywania w terminie raportów miesięcznych. W konsekwencji sąd zasądził na rzecz projektanta całość wynagrodzenia, pomniejszonego jedynie o kwotę 200 tys. zł, podczas gdy ogół naliczonych projektantowi kar umownych wynosił aż 51,2 mln zł.
Trzeba podejmować obronę
Wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu – obecnie nieprawomocny – dowodzi, że w każdej sprawie, w której na jedną ze stron nakładane są kary umowne, można i trzeba podejmować obronę, która może okazać się bardzo skuteczna. Obrona ta może przy tym przebiegać dwustopniowo.
W pierwszym rzędzie dłużnik, na którego nałożono karę umowną, może podnosić zarzuty, że w ogóle nie ziściły się przesłanki do jej naliczenia – tak jak w tej sprawie w przypadku odstąpienia od umowy i opóźnienia w jej wykonaniu. Gdy natomiast okaże się, że kary mają podstawę umowną, ratunkiem dla dłużnika pozostaje art. 484 § 2 k.c., zgodnie z którym dłużnik może żądać zmniejszenia kary umownej, jeżeli zobowiązanie zostało w znacznej części wykonane lub gdy kara umowna jest rażąco wygórowana.
O ile jeszcze kilkanaście lat temu instytucja miarkowania kary umownej była zdecydowanie wyjątkiem, o tyle obecnie, wobec nadużywania tego instrumentu przez wierzycieli, wykorzystujących go jako łatwy sposób wzbogacenia się na potknięciu dłużnika, w coraz większej liczbie spraw kary umowne są obniżane przez sądy. Ten dobry trend ma szansę przywrócić równowagę, często zachwianą przez konstruowanie postanowień umownych w sposób korzystny wyłącznie dla jednej ze stron.
dr Marcin Lemkowski, praktyka postępowań sądowych i arbitrażowych kancelarii Wardyński i Wspólnicy