Czasem wystarczy wykreślić fragment utworu, by móc się domagać jego współautorstwa | Co do zasady

Przejdź do treści
Zamów newsletter
Formularz zapisu na newsletter Co do zasady

Czasem wystarczy wykreślić fragment utworu, by móc się domagać jego współautorstwa

Wykreślenie może bowiem bezpośrednio wpływać na ogólny wydźwięk i charakter publikacji, a tym samym stanowić istotny wkład twórczy w jej powstanie – wynika z pisemnego uzasadnienia orzeczenia Sądu Najwyższego w sprawie współautorstwa publikacji naukowej.

Wyrok SN z 25 maja 2011 r., sygn. akt II CSK 527/10
Wyrok dotyczył współautorstwa artykułu „Muzyka w medycynie a muzykoterapia” zamieszczonego w miesięczniku specjalistycznym dla lekarzy. Sąd Najwyższy musiał m.in. rozstrzygnąć, czy stworzenie publikacji przez jedną osobę oraz późniejsze (za jej zgodą) naniesienie poprawek przez inne osoby uzasadnia stwierdzenie pomiędzy nimi stosunku współautorstwa.
Zasadnicza trudność rozpatrywanego przypadku brała się stąd, że ingerencja w przedłożony tekst polegała – zgodnie z przedstawionym stanem faktycznym – wyłącznie na usunięciu z tekstu fragmentów uznanych za pozbawione wartości merytorycznej. Należało zatem odpowiedzieć na pytanie, czy wykreślenie z utworu tezy naukowej w wyniku jej weryfikacji stanowi przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze.
Oddalając skargę kasacyjną pozwanej, a tym samym uznając rozstrzygnięcie sądu apelacyjnego za właściwe (sąd apelacyjny oddalił apelację, podzielając ocenę dokonaną przez sąd okręgowy), Sąd Najwyższy wypowiedział się zarówno w kwestii wymogu porozumienia, mającego charakter udzielenia zgody blankietowej na współautorstwo, jak i uznania usunięcia części tekstu za wkład twórczy.
Do zaistnienia współautorstwa konieczne jest zarówno nawiązanie pomiędzy współautorami porozumienia dotyczącego stworzenia wspólnego dzieła, jak i dokonanie wkładów o charakterze twórczym. Mając to na uwadze, pozwana zaprzeczyła, jakoby wyraziła zgodę na wskazanie w publikacji powodów jako autorów (a przynajmniej jednego spośród trzech), podważając jednocześnie możliwość uznania dokonanych przez nich zmian w tekście za przejaw działalności twórczej.
W postępowaniu sądowym ustalono jednak, że pozwana wprost wyraziła zgodę na opublikowanie artykułu wspólnie z dwoma powodami, z tym że do czasu ukazania się publikacji nie wiedziała, że znajdzie się tam również nazwisko trzeciej osoby. Sąd Najwyższy uznał, że pozwana, zgadzając na współautorstwo osób, które „dołożą coś od siebie”, „w sposób dorozumiany zgodziła się również na to, że w jego gestii [powoda, wobec którego złożyła wspomniane oświadczenie – przyp. własny] pozostanie wybór pracowników naukowych, którzy będą brali udział w później skonkretyzowanych pracach”. Konkludując, Sąd Najwyższy stwierdził, że „(…) dla wyrażenia woli współpracy pomiędzy współautorami w celu stworzenia wspólnego dzieła nie jest konieczne określenie z góry imiennie wszystkich współautorów i stała współpraca pomiędzy wszystkimi współautorami”.
Sąd Najwyższy nie miał wątpliwości, że „[p]owstanie dzieła o  charakterze współautorskim wymaga istnienia woli kilku osób skierowanej na zespolenie ich wysiłków w celu stworzenia wspólnie dzieła stanowiącego wynik działalności twórczej współautorów”. Zwrócił jednocześnie uwagę, że dla zaistnienia współautorstwa nie ma znaczenia nakład pracy poszczególnych osób ani różnice w wielkości poszczególnych wkładów. O powstaniu dzieła współautorskiego powinna bowiem przesądzać okoliczność, że ostateczny kształt utworu jest wynikiem wspólnego wysiłku intelektualnego, który jednak nie musi koniecznie przejawiać się we wspólnej pracy.
Sąd Najwyższy za rozstrzygającą przyjął odpowiedź na pytanie, czy dzieło w zaprezentowanym kształcie powstałoby, gdyby nie udział innych osób – domniemanych współautorów. Tym samym Sąd Najwyższy nie zgodził się z pozwaną, jakoby wspólne dzieło naukowe nie mogło powstać na skutek „ingerencji innych osób w strukturę, formę lub zawartość merytoryczną opracowanego już utworu”.
Sąd Najwyższy zwrócił uwagę, że „na skutek interwencji powodów z pierwotnej wersji artykułu zostało usuniętych szereg jego fragmentów, w których stwierdzono, iż muzyka i muzykoterapia może być metodą leczenia bólu, w tym np. fragment następującego tekstu ”.
Mając na uwagę wydźwięk usuniętego fragmentu artykułu, Sąd Najwyższy doszedł do przekonania, że wskazana ingerencja miała nie tylko walor merytoryczny, ale wpłynęła bezpośrednio na charakter publikacji i jej odbiór („ogólny wydźwięk i charakter”).
Co więcej, w uzasadnieniu przedmiotowego rozstrzygnięcia znalazł się fragment wskazujący, że nie bez znaczenia dla oceny „wkładu twórczego” jest naukowy charakter spornej publikacji. Sąd Najwyższy stwierdził, że „[w] przypadku utworu naukowego sposób przedstawienia problemu ma doniosłe znaczenie. Usunięcie fragmentu takiego utworu podyktowane względami merytorycznymi może mieć w kontekście powstania utworu inne znaczenie niż usunięcie np. części utworu muzycznego bądź dzieła z zakresu literatury”. Zdaniem Sądu Najwyższego w przedmiotowej sprawie usunięcie konkretnych fragmentów publikacji tak dalece wpłynęło na jej odbiór, że należy wspomniane działanie uznać za działanie twórcze.
Sąd Najwyższy zwrócił jednak uwagę, że wykreślenie z utworu tezy naukowej na skutek jej weryfikacji nie zawsze musi stanowić przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, co oznacza, że tego typu ingerencja wymaga każdorazowo badania i rozważenia, czy mamy do czynienia z twórczym wkładem (choćby wkład ten przejawiał się w usunięciu wybranych, ale nie przypadkowych fragmentów).
Wobec formułowanych przez pozwaną zarzutów Sąd Najwyższy zwrócił uwagę, że ustanowione w art. 8 ust. 2 Prawa autorskiego domniemanie autorstwa znajduje zastosowanie zarówno w relacjach pomiędzy wskazanymi autorami a osobami trzecimi, jak i w relacjach między samymi współautorami. Warto podkreślić znaczenie tej normy. Osoba „dopisana” jako współautor jest również beneficjentem wskazanego domniemania, którego obalenie w praktyce może okazać się niezwykle trudne.
Jakkolwiek uzasadnienie Sądu Najwyższego można uznać za oszczędne, bowiem nie dostarcza odpowiedzi na wszystkie pojawiające się pytania, a przy tym dość skrótowo przedstawia stan faktyczny, na pewno nie jest pozbawione ważnych i celnych konstatacji.
W przedmiotowej sprawie, jak się wydaje, niebagatelne znaczenie miał fakt, że pozwana chciała osiągnąć efekt pozwalający na uznanie tworzonego artykułu za publikację naukową. Nie posiadając wiedzy fachowej, potrzebowała kogoś, kto zweryfikuje tekst pod kątem poprawności i zdatności do opublikowania w czasopiśmie branżowym. Dokonane zmiany, polegające na usunięciu fragmentów wątpliwych merytorycznie, zdeterminowały ostateczny kształt artykułu, nadając mu walor publikacji naukowej i pozbawiając go jednocześnie cech beletrystycznych.
Nie powinno być wątpliwości, że współautorem może zostać osoba, której wkład twórczy przejawia się w nadaniu określonego wydźwięku powstałemu utworowi, zgodnie z wolą wszystkich osób włączonych w proces kreacji utworu. Taka osoba nie powinna być pominięta przy oznaczaniu autorstwa tylko i wyłącznie dlatego, że nie sposób wyabstrahować jej wkładu z całości tekstu (choćby dlatego, że wprowadzone przez nią zmiany polegały na usuwaniu fragmentów), skoro jej udział w procesie twórczym przesądził o charakterze utworu.
Wymaga jednak podkreślenia, że przedstawienie materiału do weryfikacji specjalistom z danej dziedziny nie prowadzi automatycznie do uznania ich współautorstwa. Kluczowa w tej mierze będzie każdorazowo ocena ad casum, czy ostateczna postać dzieła (jego wydźwięk i charakter) jest efektem wspólnego wysiłku intelektualnego znajdującego odzwierciedlenie w stworzonym dziele.
Trzeba przy tym pamiętać, że uznanie tekstu za twórczy jest oderwane od jego wartości merytorycznej czy przydatności do założonego celu. Tym samym pozytywna lub negatywna ocena dzieła, tj. jego wartości (merytorycznej czy artystycznej), również nie stanowi kryterium twórczości. Jednak gdy wolą stron jest wspólne stworzenie publikacji naukowej, a każdy ze współautorów posiada inne umiejętności i inna jest jego rola w tworzeniu wspólnego utworu, wkład twórczy, jak rozstrzygnął Sąd Najwyższy w przedmiotowym wyroku, może być „ograniczony” do weryfikacji merytorycznej, zaś ze względu na rodzaj publikacji usunięcia/przeformułowania dokonane w tekście mogą mieć zupełnie inny walor niż poprawki korektorskie.
Jakkolwiek wielkość wkładu twórczego nie wpływa na uznanie współautorstwa (w przedmiotowej sprawie łączny udział trzech specjalistów został określony na poziomie 10 proc. w stosunku do całości), na pewno przekłada się na określenie udziału poszczególnych współautorów w dziele. Co prawda z treści art. 9 ust. 1 zd. 2 Prawa autorskiego wynika domniemanie, że udziały współautorów są równe, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby strony odmiennie ustaliły między sobą te proporcje. Co więcej, zdanie 3 wskazanego artykułu mówi wprost o uprawnieniu dochodzenia przed sądem ustalenia tej wielkości.
Wniknięcie w tkankę dzieła, tak przez dodanie, jak i przez usunięcie nieprzypadkowych fragmentów tekstu, świadczy o udziale kreacyjnym w jego tworzeniu. Jest to jednocześnie udział o znacznie wyższym natężeniu twórczym niż w sytuacji udzielania instrukcji co do ostatecznego kształtu utworu czy też konsultowania treści utworu przez jego autora z autorytetami w danej dziedzinie. Takie zaangażowanie (wnoszenie istotnych poprawek do tekstu), skoro jego wynikiem jest powstanie dzieła, na którego kształt dana osoba miała wpływ, będzie można uznać za wystarczające do przyznania współautorstwa.
Lucyna Olewniczak, Zespół Prawa Mediów kancelarii Wardyński i Wspólnicy