Arbitraż nie dla małych
Trzeba uczciwie informować strony o wadach arbitrażu i nie wyolbrzymiać jego zalet, zgodzili się uczestnicy debaty „Co sądzimy o arbitrażu” zorganizowanej przez Polskie Stowarzyszenie Prawników Przedsiębiorstw oraz Sąd Arbitrażowy Lewiatan.
Celem spotkania, które odbyło się 14 maja 2012 roku w siedzibie Sądu Arbitrażowego przy PKPP Lewiatan, było przyjrzenie się mitom związanym z arbitrażem. Jak przypomniał prof. Andrzej Kidyba, który przyjął rolę obrońcy tej metody rozwiązywania sporów, trudno jest jednoznacznie przesądzać o wadach i zaletach arbitrażu ze względu na niejednolitość postępowań arbitrażowych. Innymi zasadami rządzi się bowiem arbitraż krajowy przed sądem ad hoc, a innymi arbitraż międzynarodowy przed sądem w Wiedniu czy Sztokholmie.
Do zalet arbitrażu zalicza się jednak powszechnie jego kontraktowy charakter, realizujący autonomię woli stron, profesjonalizm kadr zaangażowanych w rozstrzyganie sporów, a także nastawienie na ugodowość i aktywną rolę arbitrów starających się skłonić strony do ugody na każdym etapie sporu. Do tego dochodzi elastyczność i odformalizowanie procedur oraz szybkość, terminowość i poufność postępowania.
Dr Beata Gessel, prezes Sądu Arbitrażowego Lewiatan, zwracała uwagę na przewidywalność postępowań arbitrażowych, szczególnie ważną dla przedsiębiorców, którzy najczęściej pytają pełnomocników nie tylko o to, czy wygrają dany spór, ale też o to, kiedy to nastąpi. W regulaminach sądów arbitrażowych jest zazwyczaj zawarta odpowiedź na to ostatnie pytanie. Podkreśliła jednak, że arbitrażu nie należy traktować jako alternatywy dla sądownictwa powszechnego, a jedynie jako jego uzupełnienie.
Role krytyków postępowań arbitrażowych wzięli na siebie prof. Stanisław Sołtysiński oraz Bogdan Dzudzewicz, prawnik w PKN Orlen.
– Zalety arbitrażu są przesadzone i musimy mówić klientom całą prawdę – mówił prof. Sołtysiński. – Strona silniejsza ekonomicznie ma w arbitrażu zdecydowaną przewagę, większą niż w postępowaniu sądowym. Arbitraż to nie jest odpowiednie forum dla stron nieprzygotowanych do ponoszenia bardzo wysokich kosztów, związanych zwłaszcza z wyborem arbitra.
Zwracał też uwagę, że w praktyce rozstrzygnięcie sporu przed sądem arbitrażowym nie trwa o wiele krócej niż przed sądem powszechnym, jeżeli uwzględnić możliwość wniesienia skargi o uchylenie wyroku sądu polubownego. Krytycznie odniósł się też do rzekomej przewidywalności arbitraży. – Częściej byłem zaskakiwany przez wyrok arbitrażowy niż przez orzeczenie sądowe – mówił.
Bogdan Dzudzewicz podkreślił, że z punktu widzenia prawnika wewnętrznego przedsiębiorcy zorganizowanie obsługi prawnej arbitrażu wymaga znacznie więcej wysiłku niż zlecenie kancelarii zewnętrznej obsługi procesu sądowego. Dlatego też metoda ta nie sprawdza się przy sprawach nieskomplikowanych i niewielkich. Krytykował też nastawienie arbitrów na polubowne rozwiązanie sporu. – Ugodę można zawrzeć także przed sądem powszechnym, a w arbitrażu to, co powinno być jednoznacznym wyrokiem, zbyt często staje się ugodą – mówił. Duże poruszenie wśród uczestników debaty wywołała też jego teza, że arbitraż często kończy się w momencie, gdy zostaną wybrani arbitrzy.
– Wszelkie wady arbitrażu są związane z osobą arbitra – mówiła dr Gessel. – Dlatego należy dołożyć szczególnej staranności, aby na arbitra wybrać osobę, do której ma się zaufanie zarówno pod względem merytorycznym, jak i etycznym.
– Faktem jest, że minęły czasy, w których przyjmowano, że arbitraż jest dla dżentelmenów – mówił prof. Kidyba. – Rzeczywiście, skarga o uchylenie wyroku polubownego jest nadmiernie wykorzystywana. Jednak w arbitrażu nie da się zastosować żadnej z taktyk spowalniających postępowanie, które są na porządku dziennym przed sądami powszechnymi. Dlatego czasochłonne jest przygotowanie arbitrażu, etap wyboru arbitrów, a samo postępowanie toczy się szybko.
– Rola arbitrażu będzie rosła wskutek niewydolności systemu sądowego – mówił prof. Sołtysiński. – Sam arbitraż jest jednak przede wszystkim dla dużych firm i dużych spraw. Mamy obowiązek informować niedoświadczone firmy podpisujące umowy zawierające klauzulę arbitrażową o wszelkich minusach związanych z tą formą rozstrzygania sporów.
Ostatecznie uczestnicy debaty zgodzili się, że do największych zalet arbitrażu należą jego poufność i elastyczność, a największym minusem są wysokie koszty oraz ryzyko, że arbiter stanie się de facto pełnomocnikiem jednej ze stron. Podkreślili też, że są sprawy mniej i bardziej nadające się do arbitrażu. Wysokie koszty sprawiają, że nie jest to metoda zalecana, gdy wartość przedmiotu sporu jest niewielka. Koncyliacyjny arbiter sprawdza się za to tam, gdzie strony planują dalszą współpracę. Należy jednak pamiętać, że strona, która przed sądem powszechnym miałaby wszelkie szanse na zwycięstwo, w arbitrażu będzie raczej skłaniana do ugody.
– Nie do końca się zgadzam z mocno akcentowanym przez prof. Sołtysińskiego poglądem, że strona silniejsza ekonomicznie ma przewagę w arbitrażu – mówi uczestnicząca w debacie dr Ewa Butkiewicz, wspólnik kancelarii Wardyński i Wspólnicy, występująca jako arbiter i superarbiter w arbitrażu gospodarczym. – Wprawdzie silny ekonomicznie podmiot może poświęcić dużo czasu i środków, żeby znaleźć arbitra o określonych poglądach, który w przeszłości orzekał w pewien określony, pożądany przez stronę sposób, ale nie gwarantuje to jeszcze sposobu rozstrzygnięcia w konkretnej sprawie, zwłaszcza gdy orzeka panel arbitrów. Patologie oczywiście istnieją, ale nie są, moim zdaniem, aż tak powszechne, aby podważały obowiązujące arbitrów zasady bezstronności i obiektywizmu orzekania.