Prawo żywnościowe 2019: Oznakowanie „wolne od GMO”
„Wolne od GMO” to bardzo mocny i atrakcyjny marketingowo przekaz. Zasady jego stosowania nie są uregulowane na szczeblu unijnym. Poszczególne kraje członkowskie, w tym Polska, przyjmują krajowe kryteria, jakie muszą spełniać produkty, aby producent mógł je nazywać wolnymi od GMO. Jakie to będą kryteria i do jakich produktów będą miały zastosowanie?
Co ma się zmienić?
Zasady wprowadzania do obrotu i znakowania genetycznie zmodyfikowanych środków spożywczych oraz pasz są zawarte przede wszystkim w rozporządzeniach 1829/2003 i 1830/2003. Zgodnie z wypracowanym kilkanaście lat temu kompromisem, jeżeli produkty te zawierają GMO w ilości poniżej 0,9%, a obecność GMO jest przypadkowa lub technicznie nieunikniona i producent jest to w stanie udowodnić, to produkty takie są traktowane jak produkty konwencjonalne i nie muszą być oznakowane jako zawierające GMO. Na tej podstawie niektórzy producenci żywności, opierając się o ogólne zasady przekazywania konsumentom informacji o żywności zawarte w rozporządzeniu 1169/2011, już teraz stosują oznakowanie „bez GMO” (lub podobne).
Tego rodzaju informacje (na opakowaniu, w ulotkach reklamowych czy też w reklamach telewizyjnych) silnie oddziałują na konsumentów żywności. Znakowanie takie bywa więc kwestionowane jako potencjalnie wprowadzające konsumentów w błąd np. co do rzeczywistego składu produktu (jeżeli produkt w rzeczywistości zawiera GMO) lub też jako próba przypisania swojemu produktowi unikalnej cechy, którą w rzeczywistości mają wszystkie produkty z danej kategorii (jeżeli żaden z nich nie zawiera GMO).
Opracowany w resorcie rolnictwa projekt ustawy o oznakowaniu produktów wytworzonych bez wykorzystania organizmów genetycznie zmodyfikowanych jako wolnych od organizmów genetycznie zmodyfikowanych ma wprowadzić szczegółowe zasady stosowania tego rodzaju określeń. Takie znakowanie nadal będzie dobrowolne, ale jego stosowanie ma podlegać szczególnym warunkom.
Co do zasady oznakowanie „bez GMO” (na produktach pochodzenia roślinnego) oraz „wyprodukowane bez stosowania GMO” (na produktach zwierzęcych) będzie mogło być stosowane wobec szerokiego katalogu produktów, tj. na żywności pochodzenia roślinnego i zwierzęcego oraz paszach. Oczywiście o ile spełnią one wymagania szczegółowe .
Czy wolne od GMO ma oznaczać 0% GMO?
Planowane polskie przepisy nie są aż tak restrykcyjne, chociaż w stosunku do żywności i tak bardziej rygorystyczne niż przepisy UE. W stosunku do żywności dopuszczalny limit GMO ma bowiem wynieść 0,1%, a w stosunku do pasz 0,9%, o ile ilości te będą przypadkowe lub nieuniknione technologicznie. Tymczasem przepisy unijne przewidują i dla żywności, i dla pasz próg 0,9%.
Oznacza to, że producent środka spożywczego zawierającego pomiędzy 0,1% a 0,9% GMO nie mógłby w Polsce oznaczyć go jako wolnego od GMO. Równocześnie nie podlegałby obowiązkowemu oznakowaniu obecności GMO wynikającemu bezpośrednio z przepisów UE. Zatem etykieta takiego produktu zapewne milczałaby o GMO.
W przypadku pasz granica ma być jedna i wynosić 0,9%. Jeżeli więc GMO w paszy jest mniej, to będzie można ją oznakować jako wolną od GMO, a jeżeli więcej, to trzeba będzie wskazać ten fakt na etykiecie.
Jak udokumentować, czym żywiona była krowa?
To kluczowe pytanie, na które trzeba będzie odpowiedzieć, aby ustalić, czy żywność pozyskana od zwierząt (np. mleko) lub ze zwierząt (np. mięso) może być oznakowana jako wyprodukowana bez stosowania GMO. Tylko bowiem żywność pochodząca od zwierząt żywionych paszami bez GMO (czyli zawierającymi poniżej 0,9% GMO) będzie mogła być w ten sposób oznakowana.
Sposób żywienia zwierząt w tzw. okresach karencji (okresy te nie są jeszcze znane i mają być ustalone w rozporządzeniu wykonawczym do projektowanej ustawy) trzeba będzie udokumentować prawdopodobnie przy pomocy faktur zakupu tego rodzaju pasz. Samo oświadczenie rolnika o sposobie żywienia zwierząt może być niewystarczające. Informacja dotycząca sposobu żywienia zwierząt (wraz z odpowiednimi dokumentami) musi być weryfikowalna w całym łańcuchu produkcji i dystrybucji żywności, tak aby w przypadku kontroli producent np. deserów mlecznych produkowanych na bazie mleka wyprodukowanego bez stosowania GMO był w stanie szybko i skutecznie uzasadnić stosowanie oznaczenia swojego produktu.
Wolne od GMO na liściu sałaty?
Oznakowanie „bez GMO” będzie można umieszczać wyłącznie na tych produktach pochodzenia roślinnego, które mogą zawierać organizmy zmodyfikowane genetycznie. Jeżeli takiej możliwości nie ma, to oznakowanie „wolne od GMO” będzie niedopuszczalne, ponieważ informowanie o cesze posiadanej przez całą kategorię produktu mogłoby wprowadzać konsumenta w błąd, że jedynie ten konkretny produkt jest wolny od GMO, a inne zawierają GMO.
Zasada ta jest kluczowa dla produktów pochodzenia roślinnego, bo nie wszystkie rośliny mają swoje odpowiedniki genetycznie zmodyfikowane. Przykładowo na kukurydzy, rzepaku czy soi będzie można napisać bez GMO, ale na jabłkach, marchwi, sałacie czy pszenicy już nie – przynajmniej dopóki w UE nie pojawią się ich autoryzowane odpowiedniki genetycznie zmodyfikowane.
Co z produktami wieloskładnikowymi?
Ten stosunkowo prosty mechanizm może okazać się wcale nie taki prosty do stosowania w przypadku produktów wieloskładnikowych. Wątpliwości mogą pojawić się w szczególności, gdy część zawartych w produkcie składników zwierzęcych i roślinnych może być oznakowana jako wolne od GMO, a część nie – ze względu na brak zmodyfikowanego genetycznie odpowiednika.
O dopuszczalności oznakowania produktu jako wolnego od GMO ma decydować reguła 50%. Jeżeli więcej niż 50% składników produktu wieloskładnikowego może być oznakowanych jako wolne od GMO i każdy z tych składników spełnia stosowne warunki (w szczególności udokumentowane żywienie zwierząt w okresie karencji poprzedzającym pozyskanie żywności ze zwierząt lub od zwierząt), to cały produkt będzie mógł być oznakowany jako wolny od GMO.
Ile zostało czasu?
Proces legislacyjny nie został jeszcze ukończony, a projekt przyjęty 5 lutego br. przez Radę Ministrów został 11 lutego br. notyfikowany do KE jako akt prawny potencjalnie mogący mieć wpływ na funkcjonowanie swobodnego przepływu towarów w ramach UE. Mimo to pozostaje niewiele czasu na podjęcie decyzji, czy wejść do systemu stosowania oznakowania bez GMO i jak spełnić planowane wymagania.
Projekt ustawy zawiera tzw. klauzulę wzajemnego uznawania, która oznacza, że produkty oznakowane jako wolne od GMO zgodnie z przepisami obowiązującymi w państwie produkcji będą mogły być oznakowane w ten sposób na rynku polskim, nawet jeżeli nie będą spełniać polskich warunków dotyczących stosowania tego rodzaju oznaczeń. Ryzyko zablokowania polskiej ustawy na poziomie UE wydaje się więc niskie (stanowisko KE będzie najprawdopodobniej znane w połowie maja br., bo wtedy mija 3-miesięczny okres na zakończenie procedury notyfikacyjnej).
Jeżeli zatem w ramach notyfikacji technicznej do KE nie zostaną zgłoszone uwagi blokujące proces legislacyjny, to prace nad ustawą zapewne będą toczyły się dalej, tak aby zgodnie z projektem ustawa zaczęła obowiązywać od 1 stycznia 2020 r. Wszystko wskazuje więc na to, że producenci mają niecały rok na przygotowania.
Joanna Krakowiak, radca prawny, praktyka life science i postępowań regulacyjnych oraz praktyka transakcji i prawa korporacyjnego kancelarii Wardyński i Wspólnicy